Zarejestruj
się u nas lub też
zaloguj
, jeśli posiadasz już konto.
Forum Nasze Siatkarskie Opowiadania Strona Główna
->
Integracja
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Ważne
----------------
Regulamin
Integracja
Opinie i Sugestie
Pytania
Nasze dzieła
----------------
Opowiadania siatkarskie
Blogi siatkarskie
Reprezentacje
----------------
IGRZYSKA
Orzełki
Trenerzy
Złotka
Liga Krajowa
----------------
PLS
LSK
Memoriał Ambroziaka
Siatkarska Typeromania
----------------
PLS 2008 Typer
ME 6-16.09.2007
ME 20-30.09.2007
PLS od 28.09.2007
Turniej kwalifikacyjny IO 2008 Izmir 7-13 stycznia 2008
Turniej kwalifikacyjny IO 2008 Halle 15-20 stycznia 2008
Europejskie puchary
----------------
Liga Mistrzów
Siatkówka Ogólnie
----------------
Informacje
Filmy
Zdjęcia siatkarzy
Sondy
Mecze w internecie :)
Humor
Hydepark
----------------
Luźne rozmowy
Impreza
Siatkarskie ogłoszenia
Rankingi
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
aaa4
Wysłany: Pią 12:05, 12 Sty 2018
Temat postu: yg
-Co?
-Napis na sukni - wyjasnil Szkot. - Wybaw mnie od lwiej paszczaki i od rogow jednorozca. To z psalmu.
Gale obrocil sie ku nim i zaczepnie wysunal brode.
-Skad wiesz? - prawie szczeknal. - Nagle splynal na ciebie dar rozumienia wszystkich jezykow?
-Gorzej - odpowiedzial McBride, bynajmniej niewyprowadzony z rownowagi. - Znalazlem to w szpargalach Hunow.
-Gdzie? - zdziwil sie Snow.
-No, sierzant dopadl mnie wczoraj tuz za kosciolem...
-A to pracowity mial wieczor, sukinkot - wtracil Snow z uraza.
Od samego poczatku nie dogadywali sie z Lloydem. Pojawil sie w batalionie pozno, ledwie miesiac przed rozpoczeciem ofensywy. Plotka niosla, ze dotad psim swedem uchowal sie na tylach, zdobywajac zaszczytny tytul szczura obozowego. Nawykly do musztrowania rekrutow, jak wielu mu podobnych, od razu probowal wprowadzic wlasne porzadki.
Snow i jego kumple starli sie z nadgorliwym sierzantem juz w drugim tygodniu, kiedy tuz po pojawieniu sie kuchni polowych kazal im ostrzelac allemanskie stanowiska, pogwalciwszy tym samym niepisana acz ceniona przez obie strony umowe, ze podczas porannego posilku panuje cichy rozejm. Starzy zolnierze, ochotnicy z zaciagu do pierwszej armii, postawili sie jak jeden maz. Wprawdzie rozkaz wykonali, ale strzelali Panu Bogu w okno. Sierzant wsciekl sie. McBride'owi, ktorego uwazal za przywodce buntu, grozil sadem polowym i degradacja, co poniekad nie zrobilo na Szkocie wiekszego wrazenia, jako ze degradowano go juz trzykrotnie i nie zanosilo sie na to, aby zakonczyl wojskowa kariere w stopniu wyzszym niz prosty strzelec. Ostatecznie sprawa oparla sie o porucznika, a ten, uznawszy, ze nie ma ewidentnych dowodow na celowe sabotowanie rozkazow Lloyda, ku jego oburzeniu po prostu machnal reka. W przededniu ofensywy bynajmniej nie zamierzal sie pozbywac z oddzialu frontowych weteranow, "moich starych kitchow", jak zwykl ich nazywac.
W kazdym razie odtad sierzant odgrywal sie przy kazdej okazji. A teraz, po smierci porucznika, tych okazji zapewne przybedzie.
-...i kazal przetrzasnac kwatery Jerrych - kontynuowal Szkot. - Tak na wszelki wypadek, gdybysmy mieli tu zostac troche dluzej. No i zebym zabezpieczyl schnapsa - dodal z usmiechem, podajac Markowi manierke - zanim dorwa sie do niego dzieciaki.
Alkohol okazal sie slodki i mocny. Juz po kilku lykach w ciele rozchodzilo sie przyjemne cieplo.
-Mam wiecej - rzucil pogodnie McBride, gdy Snow zwlekal z oddaniem manierki. - I mam cos jeszcze. - Wyciagnal zza pazuchy zlozona we czworo kartke.
Gale bez wiekszego zainteresowania zerknal mu przez ramie, po czym zajal sie swoja porcja schnapsa.
-Co to?
Snow rozprostowal kartke, powycierana nieco przy brzegach i pozolkla. McBride czasami znosil dziwne rzeczy, wiec Mark nie zdumial sie nadmiernie na widok starego, nieco niewyraznego rysunku. Nie, uznal po chwili, to raczej zdjecie starego obrazka. Posrodku ukwieconej, wystylizowanej laczki, przed namiotem, dziwacznie ubrana kobieta odkladala do skrzynki naszyjnik. Obok stal jasny jelen, mierzac w nia swoim jedynym rogiem.
-A mon seul desir - powiedzial McBride. Snow
floating
rzeczywiscie zobaczyl na dole taki napis.
-No i? - ponaglil Szkota.
Od strony bunkra dobiegal juz zirytowany glos sierzanta, ktory wlasnie kazal komus podwyzszyc o lokiec parapet okopu. Nie mieli wiele czasu na pogawedki. Jesli dowodca przylapie ich na nierobstwie, z pewnoscia dorzuci jakies nowe zadanie.
-Znalazlem w kwaterze ich dowodcy, przypiete do sciany. Spojrz tu. - Przekrecil kartke, plamiac ja przy okazji blotem.
Na odwrocie widnialo kilka slow, wykaligrafowanych starannym belferskim pismem: Tapisserie, XV, Brussel. Snow wzruszyl ramionami. Wciaz nie rozumial podniecenia kolegi.
-Jest tego wiecej. - Szkot znow siegnal za pazuche i zaprezentowal wymiety plik kartek. - Na szkicach sa rzezby z kosciola, chyba sam je przerysowal. I wiecie co? Najbardziej ciekawily go jednorozce, takie jak ten - wymierzyl oskarzycielsko palec w zwierze na obrazku.
-Pewnie mu na mozg padlo - poddal pogodnie Kaznodzieja. - Pamietacie starszego McAndrewsa, jak zwariowal nad Somma? Ciagle uciekal z okopow i krzyczal, ze musi wylapac swoje kurczaki.
Snow odwrocil glowe. Przypomnial mu sie konajacy diabel - wykrzywiona twarz, babelki krwi pekajace na ustach - i szept: Nein... das Tier... passen Sie vom Tier auf...
McBride zapewne by zrozumial, o co mu chodzilo - w swoich podrozach liznal troche allemanskiego - ale Snow na razie nie byl gotow o tym rozmawiac. Po prostu chcial zapomniec - zarowno o rekach Heiniego, kiedy czepial sie go kurczowo, probujac go zatrzymac, jak i o
vacu warszawa
ognistej zawierusze, ktora rozpetala sie chwile pozniej.
-Ja wypytaj. - Z niechecia spojrzal ku dziewczynie. Wciaz tkwila przed wejsciem do kosciola w nasiaknietej deszczem blekitnej sukience. O swicie Lloyd wypedzil ja z lazaretu i kazal trzymac sie z daleka od swoich ludzi, wzmocniwszy rozkaz soczystymi przeklenstwami, ktorych zreszta ona nie zrozumiala lub udala, ze nie rozumie. Snow dziwil sie, ze nie miala dosc rozsadku, aby zejsc zolnierzom z oczu. Moze nie dostrzegla, ze z kazda mijajaca godzina ich krzatanina stawala sie coraz bardziej goraczkowa. Sierzant krazyl po osadzie, bezskutecznie ponaglajac wrzaskami podwladnych do wiekszego wysilku. Zmeczenie i niewyspanie braly gore nad posluszenstwem, a na wszystko nakladal sie strach. Slyszeli wyraznie wlasne dziala, bily teraz przed nimi, a artyleria diablow rowniez w nocy wydluzyla ostrzal. Po drugim rzucie ani widu, ani slychu. Tkwili w kleszczach i wkrotce nawet najmniej doswiadczony squaddie zorientuje sie, ze zostali odcieci. A wowczas karnosc moze prysnac, zwlaszcza jesli tuz przed nieuchronnym kontratakiem diablow miedzy zolnierzami wciaz bedzie sie paletala mloda kobieta.
-Moze i racja - zgodzil sie Szkot. - Ale domyslilem sie czegos...
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
(C) 2001, 2005 phpBB Group
Theme TeskoRed created by
JR9
for
stylerbb.net
&
Programosy
Regulamin